Huh, i znowu prawie miesiąc minął… ciężko ostatnio o apdejty, bo dziecko skoki rozwojowe odpękuje jeden za drugim, a my ledwo zipiemy.
Ale ja nie o tym chciałam – tylko o tym że jestem stara. Niby oczywiste i nic nowego, ale ostatnio widzę to wyraźnie na przykładzie mody. I nie chodzi mi wcale o to, że powraca jakaś tam dekada, lata 70 na przykład, które powracają co chwilę, a o panterę. No, motywy zwierzęce ogólnie. Pantera była modna jakieś 6-7 lat temu, nawet kupiłam sobie wtedy fantastyczny płaszcz w połowie panterzy a w połowie czarny, na wyprzedaży za małe pieniądze mimo doskonałego składu, bo nikt go nie chciał. I noszenie go wydawało mi się wtedy takie ODWAŻNE. Oraz torebkę, też czarną z panterzą klapą, którą miałam ze sobą we Włoszech, podczas jednej z najpiękniejszych podróży, jakie odbyłam z Tym. I teraz pantera powraca, jest WSZĘDZIE, a ja nie muszę nic kupować, bo zaglądam do szafy i wszystko MAM. Czy to nie jest straszne? Starość jak w pysk strzelił! Ale za to kupiłam sobie czerwone zamszowe botki – UWIELBIAM czerwone buty niezależnie od mody i śmiem twierdzić, że są nawet w jakimś tam stopniu moim znakiem rozpoznawczym. A jeśli mowa o butach – w ciąży urosła mi nieco stopa! Może nie cały numer, ale połówka na pewno i w internecie wyczytałam, że nie mi jednej, mimo że Ten mi wmawiał że to niemożliwe i zwyczajnie szukam wymówek, żeby kupić nowe buty. (Dobra wymówka nie jest zła, ale moje codzienne botki z ubiegłego roku naprawdę mnie cisną i już teraz wiem dlaczego.)
Wracanie do formy ostatnio utrudniła mi wizyta jednego z kumpli Tego, który mieszka w Szwajcarii i przywiózł szwajcarską czekoladę (czemu te zegarki takie drogie – zdecydowanie dla mojej figury lepsze byłyby zegarki). Rany, jakie to jest pyszne!!! I bardzo ciężko mi przywołać się do porządku, że ja przecież lubię tylko kosteczkę gorzkiej ZDROWEJ czekolady.