Archive for 16 października, 2010

Niech żyje wolność, wolność i swobodaaaaaaaaaaa czyli notka o niczym

Dobra, to zdałam. A fakt, że moim egzaminatorem był najprawdziwszy na świecie łysy knur, dokładnie taki, jaki powinien być, z wielkim różowym łbem, świecącą łysiną i blond resztkami po bokach, zrekompensował mi jego idiotyczne wymagania odnośnie mojej znajomości łacińskich nazw dokumentów uchwalonych na drugim vaticanum. Pff. Jakbym miała za mało idiotyzmów w umyśle! Na nazwy dokumentów nakichałam i naplułam programowo i świadomie już w trakcie nauki, bez sprzeciwu pogodziłam się zatem z obniżeniem mi z tego powodu oceny.

A potem poleciałam do własnej pracy i absolutnie szczęśliwa siedziałam w kącie na wysokim stołku i energicznie machałam nogami.

Bo na inne sposoby rozładowania nadmiernej energii chwilowo nie mam szans, cha, cha. Nie mam też ochoty na wysokie obcasy, ani wychodzić z domu w sobotę wieczór i dlatego siedzę właśnie na kanapie w portkach o conajmniej dwa rozmiary za dużych, z oderwanym i ciągnącym się po ziemi rąbkiem (jeśli słowo rąbek tu nie pasuje, uprzejmie proszę o wybaczenie, ale nic nie chciało mi przyjść do głowy i musiałam posłużyć się proponowanym mi przez internet tłumaczeniem niemieckiego słowa Saum, które pasuje na pewno, niestety język się nie zgadza) oraz równie wystrzępionej jak rąbek portek bluzce i oglądam telewizję.

I nie mogę się zdecydować czy mi smutno, czy wesoło, czy raczej wszystko jedno.

Ale nie obrazicie się, jak przez jakiś czas nie będzie tu o facetach…?

3 Komentarze »