Archive for 17 sierpnia, 2015

O Marbelli, post turystyczny

Więc wróciłam i zdążyłam nawet zrobić dwa prania oraz olać prasowanie, gdyż żadna z wypranych rzeczy nie jest mi aktualnie potrzebna. Jesienną odzież mam czystą.

(Chyba można sobie wyobrazić poziom mojej depresji po zmianie z trzydziestu kilku stopni i wielkiego ciepłego słońca codziennie do stopni dwunastu i ulewy, więc nie będę o tym pisać.)

Do Marbelli jeżdżę regularnie już czwarty rok, a Lidka wyznała mi na instagramie, że nie wie czy ona chce tam pojechać, napiszę więc lepiej o tym, może przynajmniej coś komuś z tego przyjdzie.

Marbella jest bardzo specyficznym miastem. Pięknie położona nad Morzem Śródziemnym, wygodnie oddalona o pół godziny samochodem od wielkiego lotniska w Maladze, z absolutnie fantastycznym mikroklimatem, dzięki temu morzu z jednej strony właśnie i górom o pasującej do morza nazwie La Concha czyli po naszemu Muszla z drugiej. To połączenie sprawia, że w Marbelli temperatura rzadko przekracza 27-28 stopni i spada poniżej 15 (mówimy tutaj o całym roku) i należy ona do niewielu miejsc w Andaluzji, w których w środku upalnego lata wychodząc wieczorem na kolację należy zabrać ze sobą raczej sweterek niż wachlarz, a w nocy da się spać. Ulubiona przez celebrytów, którzy w absolutnie snobistycznym Puerto Banús parkują swoje luksusowe jachty, a po ich opuszczeniu, akurat po drodze do lexusa czy porshe mają butiki Chanel czy innego Gucci. Tam też znajdują się bary z drinkami po 60 euro sztuka oraz pozbawionymi wieku gośćmi z napompowanymi ustami, przedłużonymi włosami i wielkimi sztucznymi biustami. Często gęsto słychać też rosyjski język. Jako atrakcja turystyczna Puerto Banús jest punktem obowiązkowym. Stare Miasto również bardzo bardzo warte zobaczenia, bardzo andaluzyjskie i autentyczne, nie wystylizowane na potrzeby turystów. W barach może nie w samym centrum, raczej bliżej portu rybackiego, często wyglądających jakby sanepid miał tam co robić, można zjeść za bardzo niewielkie pieniądze świetne ryby i owoce morza, które jeszcze poprzedniego dnia w tym morzu pływały. (Restauracje o zgoła innych widełkach cenowych też są, dlaczego nie, ale z autopsji nie znam żadnej.)

Oprócz tego Marbella ma kilometry plaży, niestety bardzo wąskiej, bo wyżej wymienieni celebryci gdzieś musieli swoje letnie domki postawić, a ustawa o pierwszej linii plaży napotyka na trudności od ilości lat w zupełności wystarczającej do ich postawienia, ale mimo wszystko dość przyzwoitej jak na plażę miejską.

Podsumowując: do Marbelli można chcieć jechać lub tego nie chcieć, w zależności od pożądanego typu wakacji. Osobiście gdybym wybierała się na urlop typowo plażowy, czytaj apartament na dwa tygodnie i poruszanie się pomiędzy plażą a basenem oraz supermarketem/knajpą, w żadnym razie nie chciałabym jechać do Marbelli, a udała się raczej do jakiejś nadatlantyckiej wioski w prowincji Cádiz. Jeśli natomiast poszłabym w dłuższe zwiedzanie Andaluzji, Marbelli w żadnym wypadku bym nie pominęła, bo jednak sporo się różni od innych andaluzyjskich miast. Ach, i jeszcze jedna ważna rzecz – w absolutnie żadnym wypadku nie jechałabym tam w sierpniu. W sierpniu ilość mieszkańców multiplikuje się razy pierdyliard, WSZĘDZIE pełno jest samochodów, kolacji nie da się zjeść NIGDZIE przed 23.00 i ogólnie panuje piekło na ziemi.

No i tyle chyba w temacie.

PS Opaliłam się tak nieprzyzwoicie, że muszę się jak najszybciej umówić ze wszystkimi znajomymi, zanim mi zlezie!

Leave a comment »