Nisko upadłam

Sobotni wieczór spędziłam oglądając Eurowizję.

I tak.

Mołdawię reprezentował Billy Idol w towarzystwie Lady Gagi. Hiszpan był po prostu słodki a jego algo pequeñito, algo chiquitito que te pido con locura si no quieres terminar przemówiło do mnie wielkim głosem. Belgia spodobała mi się od pierwszych taktów, co jest u mnie raczej rzadkie. Grecy prawie mnie wzruszyli, pusto w kieszeniach, ale raźna pieśń na ustach, Turcy byli nieźli, ale za bardzo przypominali mi Linkin Park. Gabaryty pani z Islandii nasunęły mi bardzo natrętnie skojarzenie z wulkanem i pożałowałam że jej lot do Oslo nie został odwołany, a Ukrainka wyglądała, jakby nie miała majtek pod kiecką. Ale ja tam nie wnikam. Francja wprawiła mnie w osłupienie, choreografia wyglądała jak dzieło epileptyka, a wokal był żywcem ściągnięty z doktora Albana. Rosjanin ściskał w garści kartkę papieru i był tak nieskończnie smutny, dobra dobra, mnie się nie oszuka, tekstu zapomniał jak w pysk dał! Armenka miała argumenty z przodu na wysokości płuc, które zsuwały na dalszy plan jej wokal, a israelski młodzieniec sprawił, że sama zapomniałam o doznanych torturach i zachwyciłam się brzmieniem hebrajskiego języka. Dania wprawiła mnie w lekki niesmak, skojarzenie ze Stingiem miał na początku chyba każdy, a koniec niewiele różnił się od Abby. Wielka Brytania dała powtórkę z Take That. Nihil novi.

Osobiście byłam za Niemką, z braku Polski w konkursie. Hiszpan chciał w końcu tylko algo pequeñito, to uważam że powinien być zadowolony. Ja tam jestem.

Dodaj komentarz