Y se acabó la farsa

Ostatni występ w teatrze był najbardziej absurdalny z dotychczasowych. Trema była dla wszystkich wyrazem obcym. W czasie występu leciały dwa mecze, jeden Barçy, drugi Madrytu, na bieżąco byliśmy informowani esemesowo o wynikach obydwu, komórka Heleny, pochodzącej z Katalonii, bzyczała co pięć minut a ona sama przy każdym golu Barcy i porażce Madrytu tańczyła z Hansem rytualny taniec radości. Tupiąc za kulisami. Scenariusza nie trzymał się nikt. Suflerka zgubiła się doszczętnie. Jacinto Benavente przewracał się z hukiem w grobie. W czasie jednego ze swych monologów, już po skończonym meczu, Hans wygłosił pełną piersią Barça campeón! i nikt z publiczności się nie zorientował. Wszystkie damy za to zasłaniały się wachlarzami, by ukryć śmiech. Kawalerowie nie mieli takiej możliwości, więc prawie nabawili się skurczu mięśni twarzy, a Cristóbal nie mógł wyciągnąć szpady bo musiał trzymać wąsy. Widownia była pełna. Trzeba było dostawić krzeseł. W glorii chwały, po zdemontowaniu sceny i dekoracji, o godzinie pierwszej w nocy, poszliśmy na kebab, wszyscy w pełnym makijażu.

Będzie mi tego wszystkiego cholernie brakowało.

To ja idę.

Dodaj komentarz