Szampan wciąż się we mnie nie pieni, ale doszłam do dość rozsądnego wniosku, że ILE MOŻNA i postanowiłam poszukać dobrych stron lub, w przypadku niemożliwości znalezienia owych, rozwiązań.
* ZUSowi faktycznie wiszę kasę, którą muszę oddać JUŻ, a nie do końca stycznia (co jest faktem negatywnym), ale wiszę mniej niż myślałam, więc zarżnę się w tym miesiącu doszczętnie, będę żyła za 5 euro dziennie, a nowy rok zacznę bez długów. (Co z kolei jest jak najbardziej pozytywne.)
* Urzędowi Skarbowemu rownież wiszę podatek za obecny rok, urząd wprawdzie nie wie, że od września pracuję jeż na etacie i właściwie wiszę mniej niż urząd myśli, ale nicto. Nie będę produkować biurokracji. Zapłacę, a w przyszłym roku będę się cieszyć jak urząd mi odda.
* W wolnych chwilach rozmyślam sobie, jak to będzie mieć znowu nieco pieniędzy dla siebie. Już od stycznia. Yay.
* To co mi się przytrafiło, przytrafia się ogromnej ilości osób, w znacznie gorszych momentach i sytuacjach, co jednak nie czyni mojego mniej ważnym, ani mniej bolesnym. Na pewno pozwoliło mi to spojrzeć na wiele rzeczy innymi oczami i kilka rzeczy zrozumieć. Stwierdzenie, że co nas nie zabije, to nas wzmocni uważam za wielki BULLSHIT, ale złe rzeczy się po prostu zdarzają, więc trzeba się pozbierać, otrzepać i dalej próbować.
* Nie mogę dłużej udawać, że wielkiej góry rzeczy do prasowania NIE MA. Ona jest i muszę się z nią zmierzyć. (Za chwilkę)
* Spotkanie z szefową dodało mi nieco wiatru w żagle. Możliwe że jestem naiwna, bo dodało mi też mnóstwo pracy na najbliższe miesiące i może powinnam być z tego powodu raczej zła, ale jednak czuję ten wiatr w żaglach na myśl, że powierza się mi zadania odpowiedzialne i niełatwe i wychodzi z pewnego założenia, że wykonam je dobrze. Osobiście zawsze chciałam zmierzyć się z podobnym zadaniem i też mam jednak wrażenie, że powinnam wykonać je dobrze.
* Jutro mam termin w polskim konsulacie i muszę wprawdzie wstać przed szóstą rano (niedobrze), ale może uda mi się załatwić gnębiący mnie problem braku dowodu tożsamości (dobrze). (Dowód osobisty kończy mi się w styczniu, nowy już sobie leży w polskim urzędzie, jednak żadnym sposobem nie dam rady go odebrać zanim przeterminuje się stary. Bez ważnego dowodu tożsamości nie mogę jednak ani legalnie funkcjonować, ani, tym bardziej, odbywać zagranicznych podróży.)
* W piątek była impreza świąteczna u Tego w pracy, tym razem mottem było Soul Train i miałam na sobie obłędnie błyszczący srebrny cekinowy top, a opięte u góry i dzwoniaste na dole portki leżały na mnie lepiej niż kiedykolwiek. Makijaż w stylu lat 70 też wyszedł mi niezły. W drodze powrotnej wprawdzie nieco się przeziębiłam i teraz boli mnie gardło i głowa, ale lepiej przeziębić się teraz niż na święta, prawda?
Skomentuj