O tym że nie przechodzą mi głupie pomysły

Nie mam pojęcia dlaczego, ale z wiekiem w ogóle nie przechodzą mi głupie pomysły. Ba, dzisiejszy był nawet całkowicie i stuprocentowo godny trzynastolatki. Rozkoszując się bowiem wolnym piątkiem, odwaliłam resztkę roboty około dziewiątej rano, wróciłam do łóżka z kawą i Teodorem Szackim, po czym stwierdziłam że już prawie pierwsza i wypadałoby coś zrobić. Za najpilniejsze coś, zanim pójdę pod prysznic, uznałam malutki trenindżek, stwierdziłam z paniką że strona fitnessblender padła, przeczytałam na fejsbuku inteligentny komentarz, że mogę użyć jutuba, jak wyczytałam tak zrobiłam, zupełnie przypadkowo odkryłam bardzo fajną tabatę i wreszcie dotarłam do kluczowego momentu dla głupiego pomysłu i poszłam pod prysznic. A pod prysznicem pomyślałam że mogłabym podciąć sobie końcówki, sama, nic takiego, włosy rozczesuję zawsze z głową w dół, więc ciachnę tylko z centymetr, nie więcej tego co będzie zwisało i trafię na pewno w te smętne dłużyzny na plecach, bo w co innego miałabym trafić. Prawdopodobnie nie pomyślałam już nic więcej, szare komórki mi zdechły i znieruchomiały, wyleciałam z łazienki, poleciałam po nożyczki i ciachnęłam kilka razy. No, jeden raz nawet więcej niż centymetr, jakieś dobre cztery. Roztrzepałam włosy, podniosłam głowę, spojrzałam w lustro i okazało się że ciachnęłam sobie dokładnie z przodu, przy twarzy, tworząc jak zwykle idiotyczną nibygrzywkę, rozdzieloną bocznym przedziałkiem i kończącą się z obu stron gdzieś na wysokości nosa. Niby nic takiego, dobrze mi w takich grzywkach, ale najgorsze że włosy po obu stronach są strasznie dziwnie wystopniowane, tworzą jakby schody i w ogóle płakać się chce. Wiem oczywiście że przesadzam, na prostych włosach byłaby to katastrofa, na moich lokach trzeba się dobrze przyjrzeć żeby coś ujrzeć, ale kurde, ja się właśnie przyglądam.

Poza tym mam dziś firmową imprezę, najlepszy dzień na głupie pomysły. A, i oczywiście nie mam się w co ubrać.

Dodaj komentarz