Archive for 4 lutego, 2012

O pawiu

Wczoraj zaserwowano mi prawdziwą ambrozję. Nachos, zwane również tortilla chips, wysypane na blachę, posypane tartym serem i umieszczone w piekarniku do czasu rozpuszczenia sera. SŁÓW BRAK.

A ambrozją raczyłyśmy się dzieląc na sześć miliony metrów bieżących kolorowego tiulu, gdyż zamierzamy uszyć sobie na karnawał kostium pawia. Taki. (Nie żebym miała jakiekolwiek pojęcie jak się do tego zabrać, nienienie, ale in Helena we trust.) Sztuczne rzęsy z piórami już mamy.

Potem natomiast, niezależnie od pawia, okropnie się upiłam, gdyż do miasta wrócił Santi i trzeba było go przywitać. Osobiście jednak, wraz z Heleną, lojalnie dotrzymującą mi towarzystwa, upiłam się już PRZEDTEM, słusznie przeczuwając, że na owym witaniu będzie obecny również ten od jednego kierunku ruchu, którego nie widziałam od listopadowego dramatu czarnego łabędzia. I nie wiem, czy to spożyty dżin z tonikiem  czy  też COŚ INNEGO wymalowało mi na obliczu wyraz dość jednoznacznie i w sposób nie pozostawiający miejsca na żadne wątpliwości mówiący NAWETNAMNIENIEPATRZŻENIEWSPOMNĘOZBLIŻANIUSIĘ, podczas gdy w rzeczywistości bardzo chciałam usiąść koło niego i pogadać o starych Polakach. Nic z tego, najwyraźniej jestem zupełnie niecywilizowana i co gorsza nic na to nie mogę poradzić, bo sama sobie wchodzę w paradę.

2 Komentarze »