Znalazłam wczoraj najcenniejszą posiadaną sztukę biżuterii, a mianowicie malutkie subtelne kolczyki z białego złota, które podarowała mi swego czasu w prezencie pożegnalnym moja polska szefowa, i które były zaginione przez co namniej 4 lata. Jak nie dłużej. I faktu owego cudownego odnalezienia nie rozumiem wcale, bo po pierwsze wcale ich nie szukałam, ba, nie szukałam nawet niczego innego! Po prostu stałam przed półką z książkami i nagle zobaczyłam kolczyk w luce po jednej wyjętej książce. Książki nie wyjęłam wczoraj, ale też na pewno nie cztery lata temu, przed półką stałam częściej w ciągu tych czterech lat i NIC TAM NIE BYŁO, więc jak kolczyki się w luce NAGLE znalazły, pojęcia nie mam, więc faktem jest, że znalały się przez zwyczjny cud i koniec.
W temacie jednego kierunku ruchu oznajmiam, że nie wiem jak długo się tak da. Przed urlopem jechaliśmy wyrażnie do przodu i nawet nabrałam nieśmiałej nadziei, że może katastrofy nie będzie, ale teraz wrzucony wsteczny jest faktem równie bezsprzecznym jak cud z kolczykami.
Idę do pracy, praca jest najlepsza nie tylko na kaca, ale też na wszystko inne.
synafia said,
30/08/2011 @ 10:56
To Ty fajną szefową miałaś!
Mariposanegra said,
30/08/2011 @ 14:39
Ano fajną… Już mi się taka druga nie trafi, to pewne!