No i mam

Post numer 200. Kto by pomyślał.

Powoli zapominam jak to jest budzić się bez kaca. Po czwartym w tym tygodniu pożegnaniu, początkowo w rytmie salsy, potem w rytmie funkie house soft techno, Ina została dziś odebrana przez swoją brzuchatą siostrę i zawieziona na wyspę swego wygnania. A mnie nagle wśród housowych podrygów łzy pociekły rzęsiste, bo sobie uświadomiłam, że choćbym nie wiem jak się starała nie przyjmować tego faktu do wiadomości a smutkowi zatykać gębę truizmami o przyjaźni, która będzie trwała mimo odległości, i tak nie zmieni to faktu, że w ciągu najbliższych kilku miesięcy jej tu zwyczajnie nie będzie.

I nawet esemesa nabazgrać nie mogę bo mi komórkę zablokowali, świnie jedne, przez jeden malutki niezapłacony rachuneczek! Nic, pójdę, zapłacę, zatrzepoczę rzęsami…

Na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą.


Dodaj komentarz